บทวิจารณ์ล่าสุดโดย ZygfrydQ

Isonzo to trzecia (po Verdun i Tannenberg) gra studia BlackMill Games, ukazująca realia pierwszej wojny światowej.
Na szczęście, widać tu adekwatny rozwój i część ta ma największy rozmach - mapy mają konkretny rozmiar, są też o wiele bardziej różnorodne i urozmaicone. Jednak nadal jest to powolny i nieco toporny shooter.

Przeciwników jest trudno dostrzec, często próbujemy trafić w 2 piksele na ekranie. Biorąc pod uwagę kierunek realizmu jaki obrali twórcy, zdziwiła mnie obecność hitmarkerów. Raz udało mi się przykampić w jakimś krzaku i załatwić 27 przeciwników zanim mnie dorwali, bo po prostu nie wiedzieli gdzie jestem (nie ma tu żadnego kill-cam, ewentualnie kamera lekko obraca się by pokazać kierunek skąd nadleciał śmiertelny strzał).

Polskie tłumaczenie jest klasy "google translate", więc często bardzo dziwne, nie podobało mi się to.

Nie przypadł mi do gustu system postępu i odblokowywanego sprzętu rodem ze starych battlefieldów, gdzie daną klasą trzeba osiągnąć wystarczający poziom ORAZ wykonać jakieśtam wyzwania, by odblokować nową broń. Tą metodą próżno szukać snajperek czy karabinów, bo na początku po prostu nie mamy do tego dostępu.

Odkryłem też, jak bardzo 'rozpieściły' mnie inne strzelaniny. Strasznie brakowało mi opcji oznaczania wrogów/lokacji. Tutaj należy grać odpowiednią klasą i używać odpowiedniego ekwipunku. A i wtedy te lornetki działają naprawdę marnie, dając ledwo jakiekolwiek przybliżenie, wymagając dodatkowego 'ładowania' oznaczania przeciwników oraz niezawsze stawiającego znaczniki na widzianych łepetynach. Wspomniany karabin jest ostatnią bronią dla jednej z klas i szczerze mówiąc wolałbym by go w ogóle nie było. Wspomniana snajperka występuje w dwóch wersjach, przy czym każda ma limit do 1-2 osób na drużynę per mecz (co niby ma jakiśtam sens, bo gra i bez tego jest snajper-kamper festem).
No właśnie - w grze jest wszystko powolne: animacje, strzelanie, przeładowywanie, oznaczanie wrogów, poruszanie się, czas respawnu, wezwane wsparcie. Wszystko, tylko nie śmierć. Większość broni przy trafieniu w ciało jest 1hit killem. I biorąc pod uwagę powolność strzelania, ma to nawet sens. Tym bardziej wnerwiają karabiny. Gra zdaje się zachęcać do powolnego i ostrożnego przemieszczania się, skanowania linii horyzontu wzrokiem, czołgania się od krzaczora do krzaczora. A tu nagle wyskakuje koleś z karabinem samopowtarzalnym, robi ratatata i zdejmuje 10 typa.

Gra stylem jest coraz bliżej takiemu Hell Let Loose ale w adekwatnie wolniejszych klimatach gameplayowych; śmierć na szczęście nie jest tu jednak równie frustrtująca - dobiegnięcie do obszaru walk nie zajmuje za długo, a czas oczekiwania na odrodzenie w najgorszym wypadku dosięgnął okolic 20 sekund. Plusem jest brak irytującego friendly fire, więc pomylenie sojusznika z przeciwnikiem (zdarza się, pomimo znaczników sojuszników) skutkuje co najwyżej utratą paru punktów w tabeli.

Odkąd mam słuchawki bezprzewodowe, jest to pierwszy tytuł, który nie potrafi sobie poradzić z przełączeniem dźwięku, jeśli słuchawki były wyłączone w momencie uruchamiania gry. Przyznam, że jest to jeden z bardzo mocnych punktów przeciwko zakupowi z mojej strony.

Mam również obawy odnośnie żywotności gry - Isonzo ma zazwyczaj więcej graczy niż Verdun i Tannenberg razem wzięte, co brzmi imponująco, dopóki nie zrozumiemy, że ta liczba wynosi raptem ~300. W darmowy weekend graczy było 10x tyle, więc znalezienie ludzi do gry nie było problematyczne, ale jakoś wątpię by gra miała utrzymać jakąś dużą popularność. Tydzień po darmowym weekendzie obecne zaludnienie serwerów waha się między 250 a 900, więc nadal będzie z kim grać.

Całą tę opinię piszę na podstawie darmowego weekendu, gra jeszcze do dziś kosztuje 44zł i szczerze mówiąc nie dokonuję zakupu, jakoś wolę Battlefielda 2042, za którego miesiąc temu dałem 28zł (i tyle za Isonzo bym dał, poprzednie dwie części mam z bundli typu "8 gier za 45zł" tak czy siak).

Przyznam, że tytuł ten zakupiłem na fali chęci na 'coś podobnego' po ograniu darmowego tygodnia w nadchodzące Delta Force. I kurczę blade, te gry są faktycznie podobne kropka w kropkę.
Napomknę tylko, że zapłaciłem na wyprzedaży całe 28zł i myślę, że za tego typu produkt, biorąc pod uwagę brak zawartości dla jednego gracza i multum mikrotransakcji-kosmetyków, jest to cena adekwatna. Jednocześnie zaznaczam, że nie uświadczyłem dużej upierdliwości reklam do zakupów premium - ot raz przy uruchamianiu gry coś wyskoczy, czasem jest to reklama trybu, czasem wydarzenia, a czasem właśnie jakiejś mikrotransakcji.
Battlefield jak to Battlefield - duże mapy, mocno przesadzona balistyka pocisków, wysokie TTK i pojazdy. Tutaj w klimatach lekko futurystycznych, co widzimy okazjonalnie dostając w łapki czołg wyposażony w railguna czy pojazd transportowy będący de facto przerośniętym dronem z siodełkiem.
Mapy są przewidywalnie spore i z bardzo zróżnicowaną elewacją umożliwiając możliwości zabawy snajperom czy kierowcom pojazdów. Tryb 'walki w zwarciu' ma właściwie tylko jedną ciekawą mapę, reszta to ograniczone wycinki dużych map. Zdziwiło mnie okazjonalne reużycie map z poprzednich gier, jednocześnie oferujac (a przynajmniej takie mam wrażenie) mniejszą destrukcję niż wówczas oferowaną (patrzę tu na mapy z BF:Bad Company).
Optymalizacja zdaje się ok, nie odczułem jakichś problemów z płynnością, może kilka razy doświadczając mikro-laga przy załączaniu termowizji. Gra też czasem wywali do pulpitu na koniec meczu, ale i tak rzadziej niż CoD: Warzone.
Listopad 2024 - nadal można znaleźć ludzi do gry. Serwery są różnie zaludnione, czasem trafimy na pełny, czasem na taki gdzie połowa wojaków to boty, jednak summa summarum nie odczułem jakichś problemów z czasem wyszukiwania. Alternatywnie, zawsze można postrzelać się z botami (gdzie wbiłem kilka co bardziej egzotycznych osiągnięć). Chyba, że próbowałem odpalić jakiś bardziej niszowy tryb lub Hazard Zone.
No właśnie, Hazard Zone. Jest to Battlefieldowa odpowiedź na DMZ zaoferowane wówczas przez serię Call of Duty. No i niestety, czuć na każdym kroku, jak bardzo jest to dodane 'na siłę'. Trochę jak tryb battleroyale do któregoś poprzedniego BFa. Tutaj, jesteśmy wrzucani na maksymalnie rozszerzoną wersję mapy, gdzie z kilkoma innymi oddziałami zmierzymy się w poszukiwaniu zaszyfrowanych dysków twardych, które to musimy ekstraktować za pomocą helikoptera. Na początku wydaje się to fajne i klimatyczne, duże mapy w połączeniu z ładną grafiką dają przyjemne odczucia. Niestety szybko okazuje się, że poza dyskami twardymi mapy są z grubsza puste i po prostu nudne, podczas gdy ekstrakcja odbywa się tylko w określonych miejscach o określonej porze, więc za każdym razem jest to bitwa z innymi graczami, bo zespołów jest kilka, a helikoptery tylko dwa. Tryb ten nie posiada też osobnego ekwipunku czy systemu postępu/odblokowań, więc grani w niego osobno ma znikomy sens.
A propo postępu, to i tutaj twórcy poszli w klasykę własnej serii, co osobiście mało mi się podoba - każda broń nawet jeśli może być wyposażona w ten sam dodatek, wymaga osiągnięcia określonej ilości zabójstw, zanim będziemy mogli wyposażyć wybrany dodatek. Bardzo nie lubię tego rozwiązania, gdyż niesamowicie zniechęca do odkrywania możliwości nowo odblokowanych broni. Co mi się natomiast spodobało w tej kwestii, to bardzo fajnie zrealizowana mechanika szybkich dodatków - do każdej broni możemy przypisać po 3 dodatki na kategorię (wylot lufy, dodatek pod lufą, magazynek i celownik) i w trakcie meczu możemy już dowolnie (nawet w trakcie walki, chowając się za osłoną) przełączać się między tymi dodatkami. Bardzo mi się to spodobało, mogłem dzięki temu w tej samej konfiguracji wyposażenia mieć zarówno amunicję przeciwpiechotną w dużym magzynku, przeciwpancerną w mniejszym i pół-wyborową w drugim mniejszym. Każdy z tych typów amunicji miał własną pulę, więc nie musiałem się martwić że szybko zabraknie.
Podział na klasy i rozwój jest właściwie klasyczny dla serii, w tej części po prostu nadano im konkretne imiona.
W ogólnym rozrachunku, jak ktoś lubi Battlefieldowe klimaty to powinien wiedzieć czego się spodziewać i być raczej zadowolonym. Z zaznaczeniem, że kategorycznie nie przy pełnej cenie 269 złotych, ale przy zniżce rzędu 90% już spoko.

Mocno liniowa i luźna strzelanina, robiona nieco na modłę klasyków pokroju Serious Sam, gdzie pokonujemy kolejne fale przeciwników by odblokowały się jakieś drzwi/dźwignia/klucze/cokolwiek.
Rodzaj humoru bardzo przypominał mi Deadpoola, ale może to przez zabawy z kataną?
Pomimo 11 lat na karku, gra wygląda nadal całkiem dobrze i działa solidnie.
Największym fanom udostępnia szczególnie wysokie poziomy trudności, by wydłużyć własną żywotność, ale chyba jednak odpuszczę maksowanie.
Polecam.

Gra która chyba chciałaby być kolejnym Crashem, jednocześnie serwując nam gameplay rodem ze starego Sonic 2 z domieszką Rayman Legends.
Osobiście tytuł ten nie do końca mi przypadło do gustu, ale to raczej jako przedstawiciel gatunku.
Gierka dla tych, którzy lubią maksować wyniki, wynajdywać wszystkie sekrety i zdobywać złote medale za próby czasowe.
Kilka końcowych lokacji (zarówno głównego jak i dodatkowego świata) jest nad wyraz irytujących, ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że 'calaka' z tego tytułu nie wyciągnę.
Ustawiam polecane na zasadzie 'z braku laku, jak jesteś fanem gatunku to pewnie spoko', choć wątpię bym kiedykolwiek wrócił po ukończeniu.

Ps. Gra jest praktycznie niegrywalna na klawiaturze, gdyż nawigacja po mapie jest zabugowana wtedy.

Dość prosta gra o umownej grawitacji.
Kilka lokacji, różne choć takie same pojazdy i cross play z konsolami i mobilkami.
Dać dzieciaczkowi żeby mógł się pobawić autkiem w różnych konkurencjach bez konkretnych konsekwencji, do tego ta gra nadaje się super.
Warto przetestować wpierw darmową wersję mobilną, bo edycja PC prawie niczym się nie różni.
Za przysłowiowego piątaka spoko, ale pełne 23zł to już niekoniecznie (szczególnie, że gra pod koniec robi się bardzo powolnie grindziarska).

Świetna jakość, zimowy klimacik z Ravenholm i porośnięte futerkiem Headcraby bardzo klimatyczne i równie urocze co w sumie adekwatne.
Niesamowicie krótkie demo, ale jeśli pełna wersja zachowa ten poziom jakości przy długości nieustępującej takiemu HL2, to będę zachwycony.

Niesamowicie drętwe i nudne w porównaniu do innych, choćby pixelartowych przedstawicieli tego gatunku. Kompletnie nie wciąga.

Zagrałem w "nowe" warzone (to wprowadzone po premierze Black Ops 6).
Jasny gwint, co za badziew.
Mapy zdają się wysmarowane w mydle, bo tak długich wślizgów to nie widziałem od czasów Vanquish. Do tego nie wymaga to praktycznie żadnego rozpędy, wielokrotnie zdarzyło mi się, że zacząłem strzelać w plecy do kogoś stojącego w miejscu, by tylko zobaczyć jak typ nagle robi wślizg 3m do przodu, 5m w drugą stronę (by znaleźć sięza moimi plecami) i 5m znowu do przodu, że ja muszę obracać się jak szalony, podczas gdy przeciwnik tańczy wokół mnie jakiś breakdance z celownikiem przyklejonym do mojej postaci, bo aim-assist nadal jest kpiącym żartem. Już nawet nie wspominam o tick-rate bo częstotliwość ginięcia przy rogach i załomach to drugi z powodów że trudno było wyczuć czy mamy do czynienia z cziterem czy z durnymi mechanikami. Jednocześnie nie korzystając z aim-assist często trudno zabić kogoś kto ucieka i tylko strzelamy mu w plecy, bo co chwilę robi wślizgi we wszystkie strony (vide sytuacja opisana powyżej), no autentycznie byłoby to śmieszne, gdyby nie tak frustrujące.
Ostatnio grałem w BF2042 i chciałem pisać, że tam jest długie TTK. No więc jednak nie, bo to w nowym warzone wielokrotnie przegrałem starcie bo... przeciwnik miał większy magazynek. Nie pamiętam czy w jakiejkolwiek innej grze tak często kończył mi się magazynek w karabinie, a przeciwnik ciągle żył. Co jest o tyle durne, że jednocześnie jakieś snajperki to nadal 1-hit kill w przypadku headshota. Już jasno się rysuje kolejna garść broni, której 'należy' używać, bo reszta to syf. Nie wiem czy w ogóle warto wspominać znowu o autoaimie, którego zdaje się używać 90% serwera - prawie każda powtórka zawierała przyklejenie celownika do mojej postaci.
Gra często się buguje na dziwne sposoby - nie wyświetla czatu, wyświetla kwadraty zamiast ikon na mapie, całkowicie zapomina wyświetlić hud, w menu głównym wywala jakimś błędem, albo w ogóle nie chce się wyłączyć i wisi na ekranie wyjściowym pomimo kilkukrotnego kliknięcia "wyjdź do pulpitu".
Wszystkie ustawienia z poprzedniego warzone się zrestartowały, od nowa trzeba siedzieć w opcjach i zmieniać co tam chcemy. Ale niekoniecznie trzeba, bo gra lubi czasem sama te ustawienia restartować.
Pozmieniano niektóre ikonki sprzętu, więc i tu wszystkiego trzeba się uczyć od nowa. Ale może ktoś lubi.
Połowa nowych broni i dodatków to kopiuj wklejka z Black Ops Cold War, no ale przecież nie dostaniemy ich 'znowu' tylko 'od nowa', czyli levelujemy i cały ten syf, przez pierwsze mecze mając guzik dostępu i próbując ogarnąć co jest co.
Dodane nowe bronie są strasznie dziwne, nie wiem czy jakaś gra przedstawiała tak wolno strzelające SMG.
Brania zakładnika w warzone też jest pomylonym pomysłem, nie działa to tak jak powinno, ale to prawdopodobnie dlatego, że połowa animacji jest skopana i dziwna. Tym bardziej, że za zakładnika możemy wziąć przeciwnika z full hp co jest bzdurą totalną. Niejednokrotnie ktoś mnie przez przypadek tak złapał i potem sam kilka sekund się motał nie wiedząc co zrobić w tej nowej sytuacji. Ba, samemu też tak zrobiłem - chciałem dobić kogoś kto leżał, a tu nagle łapanie zakładnika, animacje, obracanie, wariowanie i umieram zanim ten cyrk się skończy.
Postawa taktyczna jest dostępna tylko po wyposażeniu konkretnego dodatku (w nowych broniach), jednocześnie tracimy wtedy możliwość przełączania się z ognia ciągłęgo na ogień pojedynczy; niestety interfejs pokazuje błędne skróty klawiszowe.
Urzikistan jako lokacja nigdy mi się nie podobał, więc niestety jest to nadal 'ta duża' mapa. Nowa arena 99 jest w kompletnie innym stylu niż dotychczasowe małe mapy, choć bliżej jej do wysypy ashika niż odrodzenie.
Battle Pass teraz 'oddaje' dokładnie tyle punktów ile kosztuje, więc już nie można sobie zbierać BP na zakup jakiegoś fajnego pakietu.
Niektóre opisy modyfikacji broni też już coraz bardziej odjechane, np. "zwiększony mnożnik obrażeń przy trafieniu w szyję" - to ja nie wiedziałem, że gra w ogóle rozróżnia hitbox szyi od głowy.
Nowy interfejs też kompletnie mi nie przypadł do gustu - nie możemy już w zapasie nosić dodatkowych reanimacji/amunicji/nagród za serię (teraz trzeba znajdować specjalne ulepszenia kamizelki), znaczniki typu amunicji na HUDzie jest tak mały i niewyraźny, że trzeba dosłownie na pamięć uczyć się broni i ich typów amunicji, nawet wygląd karnetu bojowego jest teraz tak skonstruowany, że ani sprawdzić wygodnie co jest dalej, ani zobaczyć ile % mamy ukończone.
Podczas meczu, jest niby ten czat zbliżeniowy, ale nicki już nie pokazują się na czerwono, więc trzeba pamiętać jak nazywa się trójka randomów z naszego teamu. No chyba, że gra zapomni wyświetlić kto się odzywa, to wtedy zgaduj zgadula. Czasem słyszałem ludzi na czacie, odpalałem bsp i nikogo w zasięgu strzału. Nie czaję jak ten czat głosowy działa. Dźwięk w ogóle jest skopany - słyszysz tuptanie typa dwa piętra nad sobą, ale nie jak masz go za plecami. Albo strzały przed sobą słyszysz z boku, bo najwyraźniej gra ogarnia tylko jakieś bieda-stereo (próbowałem tych ich fikuśnych ustawień, było jeszcze gorzej).
Nawet nie wiem w którym miejscu powinienem wspomnieć, że zostałem przejechany przez helikopter, który uprzednio odbijał się od pobliskiego dachu i kontenerów niczym kauczuk co najmniej 6 razy (oglądałem powtórkę).
Shotguny są chyba słabe jak nigdy, większość ekwipunku dodatkowego zdaje się mieć użyteczność graniczącą z brakiem istnienia. Może to i dobrze, bo nie zliczę ile razy straciłem ekwipunek, bo przy podnoszeniu zapadł się w podłogę..
Ten cały "omnimovement" może się podobać, ale według mnie dodaje to zbyt wiele chaosu, a jedynym dobrym aspektem jest ciekawiej zrealizowane czołganie się.
Notorycznie restartował mi się operator czy ustawiony ulubiony zestaw, w końcu przestałem to ruszać. Ale resetowanie mi skonfigurowanej broni już było wnerwiające - 10 minut w menu na ustawianiu dodatków do broni, by w grze zobaczyć, że gra mi tej broni nie dała, tylko poprzednią jaka była w tym slocie.

Na koniec te kilka rzeczy, które mi się podobały:
-wychylenie przy narożnikach dodaje przyjemnej płynności gry naszym komandosem (co ciekawe, możne to wyłączyć w opcjach),
-ostrzał kasetowy zdaje się działać lepiej, użycie go ma jakiś sens taktyczny (ogółem nagrody za serię zdają się działać sprawniej),
-gra nie uruchamia się teraz 3 razy przez jakieś launchery, które uruchamiają inne launchery (przynajmniej wersja battle.net tak działa, wersji steam nie instaluję odkąd miałem w niej niewidzialne tekstury) (ale za to średnio co 5 meczy wywala do pulpitu),

No nic, wbiłem karnet (bo niestety jak głupek go aktywowałem i teraz fomo) i leci uninstall. Może spróbuję znów przy premierze następnego call of duty. Albo i nie, bo przy poprzednim też tak sobie mówiłem. Ale po zagraniu w warzone od razu zrezygnowałem z zakupu BO6.
Ale mogę śmiało powiedzieć, że jestem tak zły, że aż mi smutno. Pierwsze rzeczy w Warzone były naprawdę fajne, aż do DMZ. Kupiłem ówczesnego Black Ops i nowego Modern Warfare. Ale potem przyszedł MW3, 'nowy' warzone i od tej pory jest tylko gorzej. No cóż, activision moich pieniędzy nie dostanie.

Kolejny Kingdom Rush, tym razem z nowinkami, które w głównej mierze nie przypadły mi do gustu.
Nie dostajemy już opcji ewolucji wieży w jeden z dwóch wariantów, a zamiast tego pomiędzy misjami przypisujemy do 'ekwipunku' 5 wybranych przez nas konstrukcji. Niby fajnie i daje dowolność, ale w praktyce czułem się przez to bardziej ograniczony. Wolałbym mniej budowli, za to z rozgałęzieniami budowania.
Bohaterów też jest zatrzęsienie, każdego można levelować i tak dalej, to akurat może być, choć summa summarum większość ma mały potencjał bojowy (ale na plus, że każdy dodaje swój aktywowany czar do puli dwóch czarów: klasycznego już wezwania wojsk i tym razem jakichś 'laserów' zamiast deszczu ognia czy strzał).
Nowe mapy jedne lepsze, drugie gorsze, jak to zawsze. Na plus, że praktycznie wszędzie są poukrywane jakieś śmieszki, easter eggi i nawiązania do znanych dzieł popkultury.
Na minus prawie 1/3 osiągnięć zablokowanych za DLC.
Ustawiam na niepolecane, bo ta część spodobała mi się najmniej, najwięcej sprawiała mi trudności, a jednocześnie ograniczona zawartość śmierdzi wycinaniem contentu; no i wspomniana organizacja wież mi kompletnie nie przypasowała.

Minigierka z jakiejś gry 'party' zamieniona w całą 'kampanię'.
Za długie dla własnego dobra, szybko robi się nudne, nawet w dwójkę.