14 people found this review helpful
Recommended
0.8 hrs last two weeks / 266.5 hrs on record (69.1 hrs at review time)
Posted: 9 Feb, 2022 @ 11:11am
Updated: 9 Feb, 2022 @ 11:17am

I wish Crane could have seen this
Dying Light 2 to tak naprawdę więcej i lepiej tego, co doświadczyliśmy w pierwszej odsłonie. Od razu zaznaczę fakt, iż nie trzeba znać fabuły z pierwszej części gry, bo zawiera ona ledwie małe nawiązania czy easter eggi, które notabene są świetnie akcentowane.

Po pierwsze - fabuła. "Jedynka" może nie powalała na kolana historią, była do bólu prosta i przewidywalna, bohaterowie przeciętni, ot wybuchła epidemia na szeroką skalę, robimy wszystko by przetrwać, robimy wszystko by odnaleźć lek, robimy wszystko by zwalczyć wirusa, tu gdzieś po drodze ktoś, kto miał być dobry, okazuje się być zły itp. itd. W "dwójce" sprawa ma się z grubsza inaczej. Wydarzenia mają miejsce kilkanaście lat do przodu po wybuchu epidemii w fikcyjnym mieście Harran i tym razem rozgrywka przenosi nas z gorących, słonecznych rejonów zachodniej Azji bliżej zachodniej Europy, czyli Villedor (prawdopodobnie okolice Francji). Oczywiście, przez niedbalstwo organizacji GRE w walce z groźnym wirusem THV, owy wirus wydostaje się spod kontroli i sieje spustoszenie na świecie. Niesamowita sprawa. Wcielamy się w nowego bohatera, Aidena, pielgrzyma, którego celem jest odnalezienie siostry. Brzmi banalnie? Uwierzcie mi, że w trakcie tych "poszukiwań", nie odczujecie tego celu, ba, będziecie często o tym zapominać. Dlaczego? Otóż na starcie poznajemy ludzi, którzy pomagają nam bliżej zapoznać się z miastem oraz jego zwyczajami, jest podzielone na frakcje, z czego każda frakcja ma swoje interesy i motywy, my oczywiście będziemy brać w nich czynny udział, jeżeli zależy nam na odnalezieniu siostry. Więcej uwagi skupiamy właśnie na konfliktach międzyludzkich, przez co mamy wrażenie, że apokalipsa zombie schodzi na drugi plan. To, co jest kluczową zmianą względem jedynki, to możliwość wyborów, jakie dokonujemy, czy to w wątku głównym, czy pobocznym, dzięki czemu pozwalają przynajmniej trochę zaangażować gracza w fabułę. Postacie są o dziwo napisane nie najgorzej, wiadomo, są wątki pisane "na kolanie", szybko i bez polotu, są również takie, których jesteśmy ciekawi rozwiązania, gdyż głównie od nas zależy komu pomożemy, kogo zabijemy itp. Osobiście uważam jednak, że główny wątek, pomimo że jest całkiem niezły, to niestety momentami wprowadza dużo zamieszania i nieporozumienia.

Po drugie - gameplay. To jest coś, czym Techland może się poszczycić w Umierającym Świetle. Lwią częścią gry jest właśnie genialnie zaprojektowany na autorskim silniku parkour, który względem jedynki odniósł duży i satysfakcjonujący progres. Podróżowanie po dachach mniejszych zabudowań oraz przeróżnych drapaczach chmur to czysta przyjemność. Twórcom należą się ogromne brawa, popisali się tutaj kreatywnością oraz oryginalnością wykonywania tzw. "zagadek środowiskowych" w postaci odblokowywania stacji radiowych, wieży ciśnień, elektrowni itp. Doskonale urozmaicają rozgrywkę w przerwie od chlastania zombiaków/bandziorów po buźkach. A właśnie, nawet system walki uległ drobnej poprawie. Możemy wykorzystywać elementy parkouru do bezpośrednich starć w postaci "więcej i lepiej", czyli mamy spore pole do popisu w kwestii eliminowania oponentów. Nie jest to może rewolucyjna zmiana, jednak równie przyjemna, co usprawniony parkour.
Drobnym minusem jest dla mnie brak drzewka z przetrwaniem, jak to było w przypadku pierwszej części, jednak cała reszta rozwoju postaci pozostaje bez zmian, no może oprócz inhibitorów, które musimy zbierać rozsiane po mapie, żeby wzmocnić zdrowie czy też wytrzymałość protagonisty.
Chciałam jeszcze dodać ciekawą zmianę względem jedynki, mianowicie - noc, w której twórcy wręcz zachęcają, a nawet niekiedy zmuszają grać o tej porze dobowej, ponieważ większość zarazy wychodzi na zewnątrz, a obiekty z cennym lootem zajmuje ledwie garstka zombie, innymi słowy - "znerfili" noc i łatwiej plądrować sklepy, magazyny, stacje metra, obiekty wojskowe lub GRE, gdyż nie doświadczymy poważniejszego zagrożenia, zza dnia sprawa ma się nieco gorzej.
Krótko o ścieżce dźwiękowej - kapitalnie dostosowana do konkretnych sytuacji, rodem z filmu akcji, która świetnie działa, podtrzymując napięcie i emocje w wyjątkowych momentach.
Bez zmian zostaje gra w coopie do czterech graczy. Klasycznie miodna zabawa z ekipą, która potrzebuje jeszcze doszlifować zmiany, ponieważ niekiedy pojawiają się drobne błędy w rozgrywce, ale nie utrudniają szczególnie zabawy.

Po trzecie - grafika. Tutaj nie będę się długo rozwodzić, jest po prostu prześliczna, szczególnie te widoki na całe miasto, kiedy wespniemy się na szczyty najwyższych obiektów w grze. Nieraz potrafiłam zatrzymać się i natrzaskać screenshotów jak powalona. Grafika zachwyca, choć niektóre tekstury, kiedy przyjrzymy się im z bliska, zasługują jednak na poprawę, bo nie wygląda to dobrze, zwłaszcza na najwyższych ustawieniach graficznych, ale mogę to uznać za czepialstwo, cała gra prezentuje się doskonale i wzorowo oddaje klimat post-apokaliptycznej wizji świata po nieudanych eksperymentach GRE.

Reasumując, mimo że Techland rewolucji w świecie gier nie dokonał, to jednak Umierające Światło Dwa daje mega dużo frajdy w rozszerzonej edycji względem pierwszej odsłony. Można wsiąknąć na długie godziny, ponieważ Villedor na każdym kroku, za każdym rogiem, ma do zaoferowania mnóstwo aktywności. Moim zdaniem fabularnie wciąż CDP Red stoi daleko przed Techlandem, jednak gameplayowo honorarium należy się właśnie studiu z Wrocławia. Twórcy biorą sobie do serca błędy z ich strony i regularnie wypuszczają aktualizacje naprawiające błędy w grze, co się mocno ceni. Moje serdeczne polecanko!
Was this review helpful? Yes No Funny Award
Comments are disabled for this review.