Majstersztyk, od pierwszej do ostatniej minuty.
"Distraint" to nie horror, to nawet nie do końca gra. To bardziej interaktywna opowieść sięgająca do najgłębszych zakamarków ludzkiej psychiki. Przez jakieś dwie godziny potrzebne do ukończenia tej historii możemy dowiedzieć się wiele o sobie... i żałować, że nie pozostaliśmy w błogiej nieświadomości.
Gra funduje odbiorcy huśtawkę nastrojów i prawie do końca nie można być pewnym niczego. Groteskowa grafika nie psuje tu efektu oddziaływania opowieści, może nawet go potęguje.
Jeśli coś można zarzucić tej produkcji, to zbyt duży nacisk na elementy zręcznościowe w niektórych momentach. Na szczęście nie ma ich wiele, ale są niezbędne do ukończenia gry i potrafią skutecznie popsuć nastrój.
Jeżeli lubicie tylko podskakiwać na krześle ze strachu nie zagłębiając się w sedno opowieści, omijajcie tę grę z daleka. Jeśli jesteście świadomi mroku, który tkwi w każdym z nas i możecie z nim żyć, zanurzcie się w świecie "Distraint". Może nic się nie zmieni, a może zmieni się wszystko. Zależy, czy wasze człowieczeństwo jest na sprzedaż...