Останні рецензії користувача rakon

Gothic 3: Zmierzch Bogów to najgorsze RPG w jakie kiedykolwiek grałem i punkt upadku świetnej serii. Przez całe 13 godzin mojego pierwszego podejścia nie byłem w stanie w pełni uwierzyć, że to coś niedość, że zostało wydane, to jeszcze kosztuje pieniądze i należy do uniwersum gier, z którymi spędziłem w sumie ponad 500h. Zupełnie jakby ta gra była specjalnie zaprojektowana jako jakiś eksperyment społeczny.

Fabuła to żart. Zostajemy wrzuceni w sam środek wielkiego kontynentu, podzielonego na cztery frakcje i stajemy przed prostym zadaniem - zjednoczyć rzeczony kontynent. Warto tutaj zaznaczyć, że protagonista którym kierujemy względem poprzednich części sprawia wrażenie jakby spędził grube miesiące w wirującej pralce. Jego kretyńsko patetyczne teksty opatrzone polską lokalizacją to prawdziwy miód i szczerze mówiąc jedyny powód do kupienia tego produktu. Dialogi jeszcze wykluczają ten twór z kategorii *Role-Playing Game", gdyż tutaj nie odgrywamy roli, gra narzuca nam decyzje dialogowe. Czasami przybiera to komiczne formy, np. rozmawiając ze złodziejem, protagonista go najpierw zbeszta, a następnie od tej samej postaci można się uczyć kradzieży kieszonkowej czy otwierania zamków.

Świat nie ma sensu. Cztery frakcje zostały wprowadzone tylko po to, by móc upchnąć więcej fetchquestów. Zatem bezimienny bohater, wybraniec boga Innosa, awatar Adanosa, człowiek, który wygnał Śniącego, zabił Smoka-ożywieńca, króla Rhobara II i przywódcę asasynów Zubena, aby poruszyć fabułę musi w stolicy zebrać 20 worków pszenicy, bo nikomu z kilkunastu paladynów grzejących się przy ognisku się nie chce. Cudnie. Frakcje zostały zaprojektowane na ślepo. Jedna z nich nie ma wpływu na fabułę i wątek w niej pełni rolę 6-godzinnego samouczka. Można też wspomnieć o tak cudownych decyzjach projektowych, jak umożliwienie graczowi zdobycia dosłownie najsilniejszej zbroi w grze nie ukończywszy wątku w pierwszej frakcji. Jeszcze gdzie indziej siedziba przywódcy znajduje się dosłownie 200 metrów od siedziby kompletnie wrogiej frakcji. Świat geograficznie również uległ zmianom na sposoby mniej lub bardziej znaczące. Na każdą dobrą zmianę pokroju dodania przedmieścia Trelis, pojawia się kompletne usunięcie bardzo charakterystycznych miejsc między Geldern a Silden, albo umieszczenie w starej siedzibie buntowników - bandytów, bez żadnego wyjaśnienia fabularnego. Po prostu było tam pusto i nie mogli tego wyciąć. Na tereny pustyni i gór zabrakło budżetu, więc wszelkie ścieżki zostały odcięte grubo ciosanymi, paskudnymi ścianami skalnymi.

Gra stoi fetchquestami. W mniej więcej dziewiątej godzinie zaczynałem powątpiewać w to, jak spędzam swój czas. Połowa wątku to zadania pokroju wspomnianego zbierania worków z pszenicą, albo zebranie trzech zestawów pancerzy by zanieść je na drugi koniec mapy. Ogólnie misje transportowe może byłyby znośne dzięki systemowi kamieni teleportacyjnych, ale tak nie jest. Gra bowiem o wiele bardziej lubuje się w misjach eskortowych. Przez blisko 1/3 rozgrywki tachałem za sobą jakichś patafianów z jednego miejsca na drugie. Oczywiście z kamieni teleportacyjnych nie wolno wtedy korzystać, bo nie dość, że one nie działają na eskortowanych, to na dodatek po próbie zastosowania tej zaimplementowanej do gry mechaniki gubią się i idą do najbardziej kuriozalnych miejsc jakie da się wyobrazić. Wymieszać to z okropnym path-findingiem i mamy brunatną perełkę gameplayową. Gdy gra próbuje zrobić coś bardziej ambitnego, wychodzi to co najwyżej żałośnie. Podczas akcji określonej w dialogach jako "największa bitwa jaką widziała Myrtana" dowodzimy szóstką paladynów i magiem by zabić pięciu wrogich magów, z których czterech nawet się nie ruszy dopóki nie rozpoczniemy z nimi dialogu. Śmiałem się przez grube 20 minut zanim udało mi się okiełznać tę karuzelę żenady. Mogło to wyjść z twarzą - taki Gothic na kwasie. Nie ukrywam, część tego gniota była na swój sposób urocza i może nawet chciałoby się czasami do Zmierzchu Bogów wracać. Ale ten twór sztyni zwłokami w trakcie rozkładu od samych fundamentów. Hindusi nie zrobili nic, żeby naprawić podstawkę mechanicznie - szczerze mówiąc, to jeszcze bardziej ją schrzanili. Walka jest identycznie maślana, system magii identycznie tak drewniany, że drzazgi lecą z monitora, system strzelania identycznie przeciętny. Szukanie postaci to również katorga, której nie życzyłbym mojemu najgorszemu wrogu. Bez konsoli deweloperskiej ani rusz, również ze względów o których za chwilę.

Błędy. O kurwa, o błędach da się napisać całą książkę. Niedoróbki programistyczne, czy błędy w lokalizacji czy jeszcze inne - jest ich PEŁNO. Od czego zacząć, może od tego, że dosłownie każdą bramę strzeżoną przez strażników da się przekroczyć przeskakując przed ich nosami? Że w pewnym queście fabularnym jedna z postaci postanowiła się nie pojawić, co musiałem naprawiać KONSOLĄ DEWELOPERSKĄ (gra ma bardzo dziwny zwyczaj despawnowania postaci, które już spotkaliśmy i powinny mieć wpływ na świat gry)? Lokalizacja też niczego sobie, błędnie przetłumaczone Cape Dun na "Przylądek Dun" jest jednym z mniejszych ale irytujących błędów, a te większe się zaliczają do dialogów wypowiedzianych przez złych aktorów, albo kompletny kompletny brak nagranych linii. Jest 15 lat po premierze, kilkanaście fanowskich łatek i dalej jest tragicznie.

Tę grę ratują jedynie dialogi protagonisty. Nie, że są dobre, wręcz przeciwnie. To najgorszy syf jaki widziałem w życiu. "Paladynie! Przynosisz hańbę tej krainie.", czy "Zamilcz! Jad, który sączysz zaczyna mnie nużyć!" to jedne z moich faworytów. To jedyne co utrzymywało mnie przy zmysłach podczas grania.

tl;dr - śmieszne dialogi, cała reszta jak ból brzucha nie dający zasnąć, zapewniający katharsis po jego ustąpieniu.

zajebisty mod :-DDDD pzodrawiam z jacusiem

Why are you reading Steam Reviews? Get playing.

Ta gra zmieniła moje życie. Pozycja obowiązkowa.

............../´¯/)......................................(\¯`\
............./...//.........................................\\...\
.........../....//............................................\\ ..\
....../´¯/..../´¯\........................................./¯`\....\¯`\
..././.. /..../..../. |_...EPIC STORE....|..\....\....\...\.\
(.(....(....(..../.) .)...............................(.\....).....)...).)
..\................\/.../..............................\...\/................./
....\.................../................................\..................../
.....\.................(.................................)................../

very gut gaem

Widziałem w internecie mnóstwo recenzji tego utworu, ale nie wierzyłem że ta gra jest aż tak spierdolona.
Gdy widziałem to na przecenie na 20zł, to była moja okazja by sprawdzić czy na serio tak mocno jest do niczego.
Jest okropna, nie chciałbym tej gry mieć nawet gdyby była za darmo.
Mimo że jest znaczna poprawa nad poprzednią edycją, dalej jest tak gówniana, że nie wyrażą tego żadne słowa
1/10

zajebista gra.



JAK SIĘ KURWA LOGUJE DO TEGO !!!???

Rewelacyjna fabuła + świetny gameplay + fotorealistyczna jak na owe czasy grafika + bardzo dobre udźwiękowienie = Half Life 2

Black Mesa to bardzo dobry remake klasycznego Half Life'a działający na (prawdopodobnie) zmodyfikowanym silniku Source Engine. Jak na produkt stworzony na jedenastoletniej platformie do tworzenia gier, wygląda bajecznie. Jako plus można też zaliczyć że nie trzeba podpierdalać komputera z NASA żeby można było pograć. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć że to zwykły reskin i tyle. Ale tak nie jest. Owszem, fabuła tego tworu jest tym samym co w Half Life, ale cała reszta jest zmieniona w bardziej lub mniej subtelny sposób. Black Mesa oferuje bardzo dużo nowej treści, które tylko zwiększają poczucie nostalgii. Ale niestety to gra z Early Access więc jest potwornie zabugowana. Zaczynając od znikających NPC, na niepoprawnie załadowanych cubemap'ach kończąc. Błędy to dla tej gry chleb powszedni. Być może można by było przymknąć na nie oko, gdyby nie trzeba było resetować gry by ją naprawić. Należy też zauważyć że gra aktorska jeszcze wymaga doszlifowania. Nie mówię że jest zły, ale przez całą grę będziemy słuchać jednego czy dwóch aktorów głosowych. Ja oceniam tą grę na 7/10. Być może dałbym więcej ale naprawdę niektóre z tych błędów kompletnie psują mi satysfakcję z grania. Ale trzeba przyznać panom z Crowbar Collective, że udało im się stworzyć kompetentną grę, która może nawet dorównać oryginalnemu Half Life'owi. Ze zniecierpliwieniem czekam na wyjście ze wczesnego dostępu.