Sięgnęłam po Tavern Master właściwie z przypadku i... przepadłam. Ten symulator średniowiecznej karczmy to jedna z najbardziej wciągających gier, jakie ogrywałam w tym roku – i wciąż mam ochotę na więcej, nawet po odkryciu wszystkiego, co było w niej do odkrycia.

Naszym zadaniem jest poprowadzenie lokalu, zarządzanie personelem i ciągłe ulepszanie tawerny. Dzięki drzewku badań odkrywamy kolejne przedmioty i funkcje – dodatkowe piętra, nowe sprzęty i różnego rodzaju ulepszenia. Jednocześnie zdobywamy coraz więcej doświadczenia w serwowaniu dań, co podnosi jakość naszej knajpy i ściąga do nas coraz więcej osób. W tym samą rodzinę królewską!

Na poziomie łatwym gra jest przyjemnie relaksująca, ale można wybrać poziom wyższy, jeśli mamy ochotę na więcej wyzwań. Ja potrzebowałam właśnie tego – totalnego zatracenia w grze, która co parę chwil podrzuca bodźce satysfakcji i nie zmusza mnie do wielkiego wysiłku.

I chociaż z czasem rozgrywka robi się trochę powtarzalna, to po maksymalnym rozbudowaniu mam ochotę zagrać od nowa, aby zaprojektować karczmę z większym sensem niż jako wielkiego kloca. Screeny od innych graczy pokazują, że kryje się w tym tytule ogromny potencjał i można naprawdę kreatywnie odlecieć na etapie budowania i rozwijania obiektu. Czy i ja dam radę? Przy moim marnym zmyśle estetycznym – wątpię. Ale i tak mam ochotę spróbować.

I bardzo tę grę polecam. Na steamowej promce można ją upolować za 17 zł, a to naprawdę fantastyczna cena za tyle godzin dobrej zabawy.